Sama nazwa gdzieś mi się odbija po przywołaniu po ściankach mózgu, ale nic poza tym.
ray pisze:Nikt nie wspomniał o zespole Big Day.
Oni mieli trochę przebojów,
Przestrzeń była hitem. Ja najbardziej lubię piosenkę
Inni.
Poza tym oczywiście uczestnicy przeróżnych talent show, np. Jarek Weber czy Emi.
Jarek Weber - Mamy czas
Emi - Tylko Ciebie chcę
Pamiętacie te piosenki?
Michał Wiśniewski i jego wszystkie 3 byłe żony to właściwie też zapomniane gwiazdki pop. Justyna Majkowska - tak samo.
I jeszcze Nazar i zespół Ha-Dwa-O!.
O Majkowskiej dziś był jakiś artykuł w Plejadzie. Bez zmian chyba.
Magda Femme wciąż działa, nie nazwałbym jej zapomnianą, choć nie podbija list przebojów.
Mandaryna też robi swoje xD
Nie wiem, jak Ania Świątczak.
Nie kojarzę Nazara. Ha Dwa O tak... co śpiewali już mniej, ale chyba byli w porządku. Taki lokalny pop w stylu Sumptuastic.
Emi i jej piosenkę pamiętam, Webera tak samo. No cóż, kreowanie gwiazd przez turnieje wokalistów często generuje strzelców jednego hitu. I to też poniekąd dotyczy Leony. Uważam, że jednak zabrakło jej charakteru, bo nie wydawała mi się w niczym (może poza wyglądem, o wokalu oczywiście nie mówię) interesująca już na samym początku. Whitney czy Beyonce to gwiazdy, które wręcz iskrzą - a ona? Pała blado. Może gdyby dano jej lepsze szanse... Sam głos wielkiej gwiazdy nie czyni.
O
Halo musiałaby zresztą kruszyć kopie jeszcze z Kelly Clarkson.Chyba jedyną "idolką", która przetrwała tak długo.
I tu przypomina mi się dla odmiany Cher Lloyd... Charakterek jakby był, ale mimo to nie wypaliło, oj nie.
Cypix pisze:
Jakby nie patrzeć jest kilka wokalistek, których największym życiowym osiągnięciem jest... cover. Przykładowo 21 lat temu świat opanowała Natalie Imbruglia i "Torn". W 2001 roku nie dało się uciec gdziekolwiek, by nie usłyszeć "It's Raining Men" Geri Halliwell. Hymn kariery Whitney to też stara piosenka Dolly Parton, a nie jak niektórzy sądzą do dziś, piosenka napisana przez Dolly dla Whitney... Dla wielu też "Without You" pozostanie życiowym osiągnięciem Mariah Carey, a tu też mamy do czynienia z coverem.
Charyzma charyzmą, jak ma się hita, to ma się sukces. Iggy Azalea była na szczycie, gdy zaczęła tworzyć z Britney "Pretty Girls". Wszyscy spodziewali się hitu, przecie czego nie dotknęła Iggy, wówczas zamieniało się w złoto. Kto jak kto, ale Ty chyba Britney charyzmy nie odmówisz. I co? I nic. A gdzie dziś jest Iggy? Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie?
No, nie odmówię.
Pretty Girls ostatnio w kółko leci na mojej siłowni
lubię tę piosenkę, bardziej niż
Fancy, nie wiem, czemu ludzie podeszli do niej tak poważnie. Tyle jest piosenek mocno inspirowanych innymi i nikomu to nie przeszkadza. Chcieli znaleźć kija na jedną i drugą, to się oberwało, a że Iggy ogólnie jakos się nie powiodło wtedy w karierze, wyszło jak wyszło. Myślę, że i bez tego duetu jej gwiazda by zgasła.
Geri Haliwell miała kilka innych hitów oprócz
It's Raining Men (lubiłem bardzo xD), a przede wszystkim jako Sexy Spice nigdy nie będzie zapomniana.
Co do Natalii Imbrugli - ja do dziś jestem zdziwiony, że dano jej taki kredyt po coverze
Torn.Pewnie za wygląd, ładna z niej była młodzinka. Podobały mi się jej piosenki z następnych płyt, a co potem, to szczerze mówiąc nie wiem, może coś robi u siebie w Australii?
fookmetoo pisze:Iggy jest chyba zaręczona z jakimś raperem. Taka chwilowa moda.
Stacie Orrico, jak to pisano "była karmiona piersią Mariah Carey", przepadła. Jej trzeci-a pierwszy światowy album uważam za dobry, czasem sięgam po niego.
The 411, girlsband od piosenek "On My Knees" i "Dumb", był potencjał, fajne piosenki, ale trzeci singiel nie był Top 10 więc wytwórnia zdecydowała się nie tracić dalej kasy, chyba taka norma wtedy w UK - pozycja na liście decyduje o wydaniu następnych singli.
Samantha Mumba, widziałem reality show z nią z 2008 roku chyba, próbowała zrobić comeback, ale twórcy programu skrytykowali ją za lenistwo, miesiącami grzebała się w nagrywaniu kilku piosenek...
Też myślałem przy tym temacie o Samancie Mumbie. Do dziś czasami nucę jej przebój xD Była gwiazdą nastolatek i nie dojrzała.
Pamiętam 411, nie były złe te ich piosenki.
Stacie Orrico też dobrze pamiętam, nawet zanuciłem dziś
Promise. Fajny pop, ale za mało było w niej mocy, x factora.